czwartek, 10 lipca 2014

"Przepraszam, że Cię kocham"

    - Mike!
    Chłopak leżał w swoim pokoju, pogrążony w kojącym zmysły spokoju i ciszy. Mimo iż był już  środek wakacji, zmęczenie doskwierało mu jak nigdy dotąd, zresztą - cała ta swoboda strasznie go rozleniwiła. Mógł godzinami leżeć na twardym materacu i gapić się w sufit jak jakiś opętaniec. Nie przeszkadzało mu całodzienne spanie czy liczenie tyknięć zegara późno w nocy. Dopóki miał ciszę i spokój, a jego mięśnie nie były narażone na jakikolwiek wysiłek, był całkiem usatysfakcjonowany.
    - Mike!
    Chłopak przytworzył jedno oko, gdy nagle drzwi otwarły się z hukiem. Nie musiał patrzeć by domyślić się któż to złożył mu tę jakże "niespodziewaną" wizytę. To był On - Jerry, najgorszy natręt i najlepszy przyjaciel zarazem. W jego odwiedzinach, co prawda, nie było nic złego, gdyby nie mały mankament, a mianowicie to, że przychodził codziennie - CODZIENNIE!
    - Czego? - rzucił Mike, na powrót zamykając błękitne oczy.
    - Zawsze to samo - mruknął szatyn ze słyszalnym rozczarowaniem, a z jego ust wydobyło się ciche westchnięcie. - Chociaż raz mógłbyś powitać mnie z otwartymi ramionami.
    Długowłosy w odpowiedzi odwrócił się do gościa tyłkiem, nie uraczywszy go nawet przelotnym spojrzeniem. Zawsze tak robił - ignorował wszystko i wszystkich kiedy sytuacja robiła się dla niego zgoła niewygodna. Jednak Jerry za każdym razem drążył temat tak długo, że odpowiedź prędzej czy później i tak padała - dla świętego spokoju.
    - Uśmiechnąłbyś się chociaż - burknął tamten, siadając obok łóżka.
    Spoglądał w milczeniu na plecy przyjaciela, na długie jasne włosy niedbale rozsypane po poduszce. Dlaczego taki był? Dlaczego nie mógł choć raz powiedzieć czegoś ciepłego, a z jego oczu nie mógł zniknąć chłód i obojętność? Zielonooki często zadawał sobie tego typu pytania, popadając w głębokie zamyślenia. Nie rozumiał wielu spraw ani zachowań o jakich przyjaciel nie chciał rozmawiać. Brakowało mu zaufania, czułości... Miłości. Kochał Mika od czterech lat. Już jako podlotek zarzekał się, że zostanie z blondynem na zawsze, co wtedy oczywiście wydawało się dziecięcym bajdurzeniem, jednak... Jerry na prawdę nie chciał opuszczać ukochanego, obiecał sobie, że kiedyś zdobędzie jego serce - że wszystko się ułoży.
    Drgnął, poczuwszy na sobie intensywne spojrzenie błękitnych oczu. Choć bardzo chciał zachować spokój, nie dał rady. Nie minęła sekunda, a jego twarz jak na zawołanie okryła się obfitym rumieńcem.
    - Ej, Jerry?
    - T-tak? - jęknął szatyn, lampiąc się tępo w podłogę.
    - Nie to żeby coś, ale... Jesteś gejem?
    Zamarł jak gdyby rzucono na niego magiczny urok. Serce zatrzymało się na kilka sekund, po czym ruszyło szaleńczo, przyprawiając chłopaka o silne zawroty głowy. Czuł jak policzki pieką go jeszcze bardziej, jak usta zaczynając drżeć z przerażającej wręcz desperacji.
    - N-nie - skłamał łamiącym się głosem. -N-nie jestem.
    Mike milczał nadal, nie spuszczając oczu z czerwonej twarzy kumpla. Nie był debilem, dobrze wiedział co się święciło. Musiałby być ułomny by nie dostrzec tych ukradkowych spojrzeń pełnych uczucia. Sprawa 'zakochania' tłumaczyłaby również, dlaczego typ se nie odpuścił i przyłaził do jego domu dzień w dzień, nadwyrężając przy tym cierpliwość złotowłosego.
    - To obrzydliwe - mruknął, obserwując bacznie twarz szatyna. - Niedobrze mi.
    - J-ja... - zająknął się, nie wiedząc co robić.
    W tym momencie chciał zapaść się pod ziemię, albo nie! Umrzeć. Tak - to by było najlepsze rozwiązanie. Uwolniłby się od wstydu i cierpienia jakie teraz rozrywało jego małe serduszko na kawałki. Jak mógł? Jak mógł go tak zranić? Przecież wiedział, że Mike jest normalny, że... że jest hetero, a mimo to narzucił mu to ohydne uczucie. Wie o tej okropnej miłości!
    - J-ja przepraszam - szepnął, czując jak łzy napływają mu do oczu. - P-przepraszam, przepraszam... Ja... P-przepraszam...
    - Serio zakochałeś się w facecie? - blondyn uniósł brwi, jednak jego głos jak i twarz pozostały bez zmian - wciąż obojętne.
    - J-ja... Ja...
    - Ile razy waliłeś sobie myśląc o mnie?
    - Przepraszam, j-ja przepraszam...
    - Przestań przepraszać.
     Chłopak skulony na dywanie drżał okropnie, obejmując kolana ramionami. Skrył zapłakaną twarz, w dłoniach, nie chcąc by ten oglądał go w takim stanie. Cały mokry i zasmarkany...
    Znieruchomiał, gdy objęły go ciepłe ramiona. Nie podniósł głowy, zbyt się bał, iż jest to tylko wyobraźnia lub głupi żart ze strony kupla. Nie wiedział czego może się spodziewać, lata znajomości teraz okazały się zupełnie bezużyteczne - nie potrafił  stwierdzić co blondyn może sobie myśleć. Lecz cichy szepty, który po chwili wdarł się do jego ucha, sprawił, że ten aż podniósł głowę.
    - Chcesz to zrobić?
    Jerry patrzył na przyjaciela czerwonymi od płaczu oczyma, nie mogąc zrozumieć jego słów. Czy... Czy on właśnie zaproponował... Czy on...
    - Co... C-co masz na myśli? - spytał cicho, a blade policzki na powrót okryły się czerwienią.
    - Chcesz się ze mną pieprzyć?
    Milczenie jak i mina chłopaka były jednoznaczne. Chciał tego, pragnął ciała Mika już ok kilku lat. Do tej pory zadowalał się suchymi rozmowami i jego głosem, o którym myślał podczas masturbacji. Niejednokrotnie przed snem wyobrażał sobie jakby to było, gdyby Mike uprawiał z nim seks, to było naprawdę wspaniałe, jednak... fantazje to tylko fantazje.
    - Rozbierz się - mruknął długowłosy, nadal nie zdradzając żadnych oznak ekscytacji czy zainteresowania kolegą. Z drugiej jednak strony jego chłód i obojętność była na swój sposób niezwykle podniecająca.
    Jerry przełkną ślinę, zsuwając z bioder ciemne  dżinsy. Pozbył się również i koszulki, po czym spojrzał nieśmiało na przyjaciela nadal leżącego na twardym tapczanie. Lecz w brew własnym słowom, nie wyglądał na takiego co miałby wstawać, a co dopiero uprawiać seks, dlatego też w czułe serce szatyna znów wbiły się szpony niepewności.
    - M-Mike?
    Błękitnooki odgarnął niedbale jasne kosmyki z twarzy, po czym wlepił spojrzenie w krocze chłopaka. Jerry czuł jak wzbiera w nim podniecenie i miażdżące wręcz pożądanie, w końcu  tłumił swoje uczucia przez dobrych kilka lat...
    - Stoi ci - mruknął blondyn bez krztyny emocji w głosie.
    - P-przepraszam...
    - Masz dzisiaj jakąś dziwną tendencję do przepraszania - rzucił tamten, westchnąwszy.
    Z trudem, bardziej z musu niż własnych chęci, wstał z łóżka. Górował teraz nad nim - zupełnie nagim, kulącym się od chłodu tego przeciągłego spojrzenia.
    - Weź go - polecił twardo, bez jakiegokolwiek skrępowania. - Weź go do ust.
    Jerry patrzył na niego chwilę z lekkim zaskoczeniem. Usiłował rozszyfrować ten niewiarygodny rozkaz, jednak nic nie wskazywało na to, by ten sobie z niego żartował. Nie dając więc mu dłużej czekać, ukląkł tuż przed nim, po czym wolno zsunął szare dresy.
    Policzki paliły go żywym ogniem, gdy pozbył się również białych bokserek. Patrzył jak zaczarowany na pokaźnego penisa, który należał nie do nikogo innego jak do jego ukochanego Mika. Nigdy, ale to nigdy nie przypuszczał, że nadejdzie taki dzień.
    Ujął go delikatnie w palce. Był tak przyjemnie gorący...
    - No? - ponaglił znudzonym głosem. - Na co czekasz?
    Chłopak posłusznie włożył członka do ust. Smoktał jego nasadkę, jak gdyby był to lizak, a nie penis przyjaciela z dzieciństwa. Wolno poruszał głową w tył i w przód, starając się sprawdzić jak najwięcej przyjemności błękitnookiemu. Gdy jednak ich spojrzenia się spotkały, po ciele szatyna przeszedł kolejny dreszcz wywołany tą oschłą dezaprobatą - postanowił przyłożyć się bardziej.
    Przyśpieszył znacznie, by po chwili dołączyć zęby. Nadgryzał ostrożnie całą jego powierzchnię, sprawiając, że na twarzy Mika zaszły pierwsze zmiany. Chłopak miał zamknięte oczy, do tego jego oddechy stawały się coraz płytsze. To jednak tylko zachęciło szatyna do dalszego działania.
    Lecz im dłużej i dokładniej dogadzał chłopakowi, tym sam był co raz bardziej podniecony. Jak na razie sprawiał przyjemność głównie Mikowi, a jego ciało również domagało się pieszczot. Jedną ręką sięgnął do własnych slipek, po czym szybko pozbył się ich. Jego dłoń powędrowała do mokrego już członka, by ulżyć mu choć troszeczkę.
    - Chodź - rzucił blondyn, nakazując by ten położył się na podłodze.
    Chłopak oczywiście wykonał polecenie, rumieniąc się przy tym obficie. Mike schylił się nad, po czym rozchylił jego nogi szeroko.
    - C-co ty...
    - Cicho - warknął, przejeżdżając palcem po pachwinie. Chwycił go zaraz za uda, by ułatwić sobie dostęp do kłódki. W końcu jakby nie patrzeć to on i nikt inny był tutaj kluczem. Nie wahał się ani przez chwilę.
    Jerry jęknął, gdy giętki język musnął jeden z pośladków. Drżał podczas intensywnych pieszczot, gdy wsadzał go zwilgatniając okrąg mięśni. Czuł się jak w niebie, jak gdyby sam Gabriel utulał go w swych silnych ramionach. Nie... było jeszcze lepiej.
    - M-Mike... - jęknął tamten, lecz przyjaciel nie zwrócił na niego większej uwagi - Ach!
    Blondyn odsunął twarz od chłopaka,  po czym schylił się po pustą butelkę coli, leżącą w kącie. Patrzył krytycznie przez chwile na jej wylot, po czym uśmiechnął się kącikiem ust.
    - M-Mike? P-po co ci t... Ach! - krzyknął zaskoczony, gdy chłodny przedmiot wszedł w niego niespodziewanie. To było dziwne uczucie - nigdy jeszcze czegoś takiego nie zaznał. Przyjemne, bolesne i obce jednocześnie...
    - Podoba ci się? - spytał tamten złośliwie, wkładając butelkę głębiej.
    - Ach! N-nie! Prze...! - zaskamlał szatyn, zaciskając zęby - Stop!
    Mike jednak w ogóle nie przejął się błaganiami przyjaciela, wręcz przeciwnie - posłał mu ironiczny uśmieszek, po czym nabrał tempa.
    - Prze...! Przesta...!
    - Wiem, ze ci się podoba! - syknął, napierając tak, że aż temu  zaparło dech w piersi - Ty mały zboczeńcu!
    Chłopak zagryzł wargę, usiłując stłumić dziwne odgłosy, które wydawał, jednak w praktyce nie było to takie proste.
    - N-nie chce tego, - wydyszał rozpaczliwie, skrywając twarz w dłoniach - Chcę ciebie!
    Nagle wszystko ustało - w jednej chwili butelka jak i sam 'oprawca' zamarli, zaś w pokoju nie licząc ciężkich oddechów, zapanowała cisza.
    - L-lubię ciebie - szepnął - Nie tą pieprzoną butelkę.
    Mike zmarszczył brwi. Spojrzał na plastikowy przedmiot tkwiący we wnętrzu chłopaka, po czym przeniósł spojrzenie na twarz skrytą za drżącymi rękoma.
    - Przepraszam.
    Jerry drgnął. Czy... C-czy dobrze słyszał? Czy on właśnie...
    - Przepraszam - powtórzył blondyn cichutko, po czym nachylił się nad przyjacielem.
    Uśmiechnął się lekko, gdy oba penisy przyległy do siebie - teraz już mu to nie przeszkadzało. Nie było w nim ani odrobiny niechęci czy obrzydzenia, jego serce nagle przepełniło się dziwaczną radością, której sam szczerze nie rozumiał.
    Ujął leżącego za nadgarstki, po czym delikatnie choć zdecydowanie, odciągnął je od zaczerwienionej twarzyczki.
    Chłopak niemal od razu odwrócił wzrok, zaciskając ze skrępowania zęby. Blondyn jednak uśmiechał się szeroko i to całkowicie szczerze, delikatnie gładząc policzek szatyna. Ten zaskoczony choć dopiero co wrócił do normalnych kolorów, poczerwieniał znów cały, wlepiając zielone oczyska w przyjaciela.
    - Nie martw się - mruknął czule Mike, ukazując rząd białych ząbków - Dam ci mnie całego.
    - Nie mów takich zawstydzających rzeczy, idioto! - krzyknął chłopak, czując jak od środka robi mu się gorąco.
    - Stan na czworaka i odwróć się do mnie tyłem - poprosił uprzejmie, a gdy zobaczył niepewna minę chłopaka dodał szybko - Żadnych butelek.
    Ten zaś parsknął po chwili, po czym wykonał polecenie. Ułożył się na podłodze, a biodra uniósł do góry by zapewnić partnerowi łatwy i wygodny dostęp.
    Czuł się dziwacznie - miał świadomość, że teraz jego miłość została zaakceptowana i potraktowana poważnie, jednak wypinanie tyłka było zupełnie inną sprawą.
    - Mi...
    - W porządku - odparł tamten, nim szatyn zadał pytanie - Nie myśl o niczym... Tylko o mnie.
    'Nie musisz mi tego mówić, robię to od kilku lat' - pomyślał Jerry, wpatrzywszy się w dywan.
    - Wchodzę - rzucił Mike, wprowadzając stwardniałego penisa do ciasnego wnętrza. Chwycił chłopaka mocniej za biodra, po czym wszedł najgłębiej jak mógł. Szatyn jęknął głucho, zaś błękitnooki zamarł, czerpiąc przyjemność z tej oszałamiającej chwili.
    - Mi...Mike... - dyszał, gdy partner miarowo przyspieszał. Jego ruchy stawały się z każda chwila dokładniejsze i głębsze, przyprawiając go o kolejne fale donośnych jęków i oszałamiającej rozkoszy.
    - Kocham cię - rzucił blondyn miedzy gardłowymi pomrukami - Kocham cię, kocham.
    Jerry otworzył szeroko zielone oczyska, po czym z trudem wygramolił się spod chłopaka. Podszedł do niego na kolanach, po czym wymieniając jedno mówiące wszystko spojrzenie, pchnął go delikatnie, zachęcając do siadu. Gdy ten wylądował na podłodze, szatyn zbliżył się do niego, zatapiając w nim chciwie wargi. Pocałunek trwał kilka dłuższych chwil, za pomocą którego rozwiali wszelkie wątpliwości - kochali się oboje.
    Jerry objął  Mika dwoma rękoma, siadając na nim okrakiem. Westchnął głośno, gdy wspaniały członek znów wtargnął do jego wnętrza, przyprawiając wrażliwe ciało o kolejną falę przyjemności.
    - Ja tez cię kocham, Mike - szepnął, z  trudem powstrzymując głębokie jęki - Zawsze cię kochałem.
    - Nie ograniczaj się, podaruj mi swój głos - mruknął niebieskooki seksownie, wprost do ucha ukochanego, na co ten w połączeniu z energicznymi posunięciami, odpowiedział wytryskiem.
    Ciepła sperma zabrudziła ich obydwu, a szczególnie tors blondyna.
    - Ach, p-przepraszam - krzyknął Jerry, cały czerwieniejąc - J-na nie chciałem! J-ja zaraz cię wytrę...
    - Spokojnie, nie ma się czego wstydzić. - parsknął tamten szczerze rozbawiony - To zupełnie normalne.
    - Ale ty nie doszedłeś... - mruknął szatyn, nadal zakłopotany.
    - Bo jestem bardziej męski - odparł, wzruszając ramionami.
    - T-ty... - warknął Jerry, groźnie marszcząc brwi. Nim jednak powiedział cokolwiek obraźliwego, uśmiechnął się zalotnie, po czym zarzuciwszy partnerowi ręce na szyje szepnął niewinnie:
    - Pragnę żebyś doszedł we mnie... Tak żeby wyciekało...
    Jasnowłosy spojrzał na ukochanego po raz pierwszy rumieniąc, zaś widząc rozkoszną minkę przyjaciela, nie wytrzymał - jęknął przeciągle wraz z szatynem, a ich głosy zlały się w jeden.
    Zrobił to - doszedł w nim, choć nie zupełnie to sobie zaplanował. Spojrzał na Jerrego, którego oczy zamgliły się z nadmiaru rozkoszy. Ucałował go delikatnie, po czym pozwolił mu wstać. Na dywan z wnętrza chłopaka wyciekała biała maź. Mike odwrócił wzrok, czując jam wzbiera w nim zakłopotanie.
    - Haha, wstydzisz się? 'TO' przecież twoje.
    - Ummm... Przepraszam, ze nie wytrzymałem i jakoś tak...
    - Pocałuj mnie, a ci wybaczę - zaśmiał się zielonooki, po czym złożył usteczka w rozkosznego dziobka.
    Blondyn posłał mu lekki uśmiech, po czym ucałowawszy go w czoło, skrył chłopaka w swoich ramionach.     Zmierzwił jego brązową czuprynkę i szepnął wesoło na ucho:
    - Kocham cię, mój ty mały zboczeńcu.

poniedziałek, 7 lipca 2014

"Weź mnie w ramiona mój ideale"


      Jak tak teraz myślę, byłem bardzo głupi. Zawsze gdy na niego spoglądałem wydawało mi się, że jest taki idealny. Blond lśniące włosy, bystre czekoladowe oczy i pięknie wyrzeźbione ciało, co mnie z resztą nie dziwiło - był w końcu gwiazdą drużyny sportowej naszego liceum i tak na dobrą sprawę całej szkoły. Każda dziewczyna pragnęła by skończyć zamknięta w jego objęciach, każdy chłopak marzył by móc spędzić z nim choć chwilę, by pogadać choćby o nadchodzącym sprawdzianie. Ja zaś chciałem czegoś więcej.                                                                                                                                                                                 
      Może to kara za chciwość, a może za niegrzeczne myśli, kto wie? Jednak jakby nie patrzeć dostałem to czego chciałem.                                                                                                                                     
      Byliśmy sami zamknięci w składziku ze sprzętem sportowym. Keiichi nie miał większych problemów ze zdobyciem klucza - jako członek drużyny miał do niego stały dostęp, to też nam obydwu najbardziej pasowało właśnie to miejsce.                                                                                               
      Siedziałem na niedużym stole w samych slipkach, patrząc z podziwem na piękne ciało, które jednym ruchem pozbyło się jasnej koszulki. Piękne mięśnie grały rytmicznie przy każdym poruszeniu, zaś wargi wykrzywione były w lekkim uśmiechu. Podszedł do mnie wolno, a aura jaką emanował biła taką dominacją, że aż gdzieś wewnątrz mnie pojawiło się zwątpienie. Nie trwało ono jednak długo, wystarczyło że chłopak ujmując moją twarz dłonie, pocałował mnie długo i namiętnie. A całować potrafił jak mało kto.                            Lizał i smoktał lubieżnie moje wargi, na co chętnie przystałem. Już po chwili poczułem jego język w sobie, jak bada każdy zakamarek od środka. Oczywiście nie pozostawałem dłużny i wkrótce nasze języki rozpoczęły skomplikowany taniec.                                                                                                
      Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam tchu. Dyszeliśmy oboje, a Keiichi ku mojemu zdumieniu zaśmiał się. Spojrzałem na niego zdezorientowany, lecz ten tylko pokręcił głową. Kciukiem starł ślinę spływającą mi z kącika ust, po czym pocałował delikatnie moją bladą szyje. Odchyliłem głowę z rozkoszy, gdy przeszedł mnie elektryzujący dreszcz. Czułem jak jego kształtne wargi błądzą po mojej piersi, by spocząć zaraz na jednym z sutków. Popieściwszy go językiem, wbił w niego zęby na co jęknąłem cicho.              Najwidoczniej spodobało mu się bo zaraz dobrał się do drugiego, liżąc go i ssąc. Zawierciłem się na stole, pocierając intensywnie nogami - byłem taki napalony...                                                                  
      Nie mogło to ujść uwadze blondyna, bo czym prędzej zdarł wręcz ze mnie błękitne slipki. Czułem się nieswojo, gdy po prostu tak stał i się gapił.
     - Stanął ci, Seji - rzucił, podnosząc na mnie ciemne oczy.                                                                       
      - T-to zrób coś z tym - mruknąłem, cały zarumieniony odwracając wzrok.                                             
      - Ach tak? - szepnął z rozbawieniem, ukazując białe zęby w pięknym uśmiechu.
      Zagryzłem dolną wargę, czując na penisie smukłe, chłodne palce. Zaraz począł poruszyć ręką w górę i w dół - najpierw wolno i spokojnie z czasem przyspieszając.
      Próbowałem się powstrzymywać jednak moje jęki miast cichnąć, nasilały się z każdą sekundą. Lecz gdy jego ręka złapała mnie ciaśniej, a wargi znów spoczęły na jednym z sutków nie wytrzymałem.      
      - Aahh! - zawyłem, wbijając paznokcie w twardą powierzenię stołu.
      Biała, maziowata ciecz zalała rękę chłopaka, na co ten zaprzestał pieszczot. Dyszałem ciężko przymrużywszy powieki, a ten patrząc mi prowokacyjnie w oczy, zlizał spermę z dłoni koniuszkiem języka.
      - No i widzisz, Seji? - westchnął teatralnie, rozpinając klamrę czarnego paska - Doszedłeś, a ja? Ja jestem nadal nienasycony.
      Patrzyłem chwilę na niego próbując odczytać jego niecne zamiary. W końcu jednak ześlizgnąłem się ze stołu, klękając przed nim ulegle. Zsunąłem z jego bioder ciemne bokserki, ale bardzo powoli, zachwycając się piękną literą "V" tuż poniżej brzucha.
      Był duży i wilgotny, na co uśmiechnąłem się leciutko. Nie zwlekając ani chwili chwyciłem go ostrożnie w place, po czym musnąłem czubek wargami. Był tak przyjemnie ciepły... Wziąłem go w usta, delikatnie pieszcząc językiem jego nasadkę.
      Keiichi westchnął cicho, co zachęciło mnie do dalszej pracy. Powoli brałem go coraz głębiej, aż niemal się zadławiłem. Cóż w końcu robił się co raz dłuższy...
      Nie był to mój pierwszy raz z facetem, doświadczenie o ile można to tak nazwać, zbierałem już na początku liceum, tak więc widziałem co trzeba robić aby partner był zadowolony. Począłem wsuwać go i wysuwać, za każdym razem dokładnie ssąc go w całości, a gdy poczułem, że jeszcze chwila a dojdzie, leciutko nadgryzłem jego nasadkę.
      Keiichi zajęczał cicho po raz pierwszy odkąd zaczęliśmy swoją dziwaczną zabawę, jednak zaskoczyło mnie co innego.
      - Czemu masz taką zdziwioną minę? - spytał, uśmiechając się kpiąco - Myślałeś, że zrobienie mi loda wystarczy? Heh, aby mnie uszczęśliwić potrzeba czegoś więcej.
      Gestem wskazał stół, na którym znów usiadłem. Zdecydowanym ruchem uniósł mi nogi do góry, przez co poleciałem do tylu straciwszy zupełnie równowagę. Szybko jednak doszedłem do siebie i podparłem się na zgiętych łokciach. Zadrżałem czując jak mokry czubek muska delikatnie moje wejście.
      - Wsadź go - szepnąłem z niecierpliwością.
     Ten jednak dalej wodził członkiem naokoło dziurki, drażniąc się ze mną wyraźnie.
      - Poproś - mruknął z podłym uśmiechem.
      - Proszę.
      - Nie słyszę.
      - Proszę! - warknąłem rozpaczliwie, czując jak coś wewnątrz mnie zaraz eksploduje.
      - Głośniej! - zażądał, chłonąc obraz z satysfakcją.
      - Błagam, włóż go! - krzyknąłem, po czym otworzyłem szeroko oczy, gdy wszedł we mnie cały bez ostrzeżenia.
      Trwał tak we mnie chwilę, po czym wysunął go i na powrót włożył, jednak tym razem powoli. Jęknąłem     przeciągle czując jak okrąg mięśni rozszerza się to kurczy, gdy członek raz po raz wchodził we mnie z siłą.
      - T-tak... - jęknąłem, zarzucając Keiiemu ręce na szyję - Dobrze mi... Ach!
      Chłopak jednak tylko się ożywił słysząc głos, którego za nic nie próbowałem tłumić. Złapał mnie mocniej za biodra, po czym wręcz przyciągnął do siebie, wkładając nabrzmiałego penisa najgłębiej jak się dało. Zajęczałem przeciągle, odchylając głowę w tył, a sperma trysnęła na nas obydwóch - doszliśmy w tym samym czasie.
      Opadłem na stół wyczerpany, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu. Zamknąłem oczy, po czym jedną ręka zakryłem obnażone przyrodzenie. Poczułem na sobie jego ciężar, jak wilgotny członek styka się z moim udem. Pocałował mnie - czuło i delikatnie, na co otworzyłem zaskoczony zielone oczyska.
      - Jesteś uroczy, wiesz? - mruknął, uśmiechając się zadziornie.
Właśnie takiego go kochałem, heh.
       Keiichi wyprostował się niczym sprężyna, ja zaś zeskoczyłem w pośpiechu z twardego stołu, słysząc dźwięk otwieranych drzwi.
       Co prawda był to ostatni raz kiedy uprawiałem seks w szkole, mieliśmy potem na głowie sporo problemów, jednak... Mimo to cieszyłem się że stało się tak jak się stało. Ja przestałem dawać dupy komu popadnie, a Keiichi stał się dla mnie najważniejszą osobą na świecie.
      Następnego dnia też to zrobiliśmy, tym razem jednak u niego. Heh, myślę, że obje jesteśmy zakochani.

niedziela, 20 kwietnia 2014

"Oyasumi, Mukkun" (ff,MuraHimu)

      Weszli do mieszkania gdy słońce już powoli zachodziło. Mimo, że nie mieli tego w planach, skoczyli jeszcze do sklepu ze słodyczami ze względu na Murasakibarę. Ten był najprawdziwszym w świecie maniakiem wszystkiego co opierało się na cukrze, to też gdy tylko zobaczył reklamę swojego ulubionego sklepu na jednym z budynków, już po chwili szli w zupełnie innym kierunku. Tatsuya nie przejmował się, że było to miliony kilometrów od jego domu, widział jak ważne było to dla przyjaciela, ze szczęściem więc spełnił jego prośbę. W sklepie zleciało im kolejne półtorej godziny, a fioletowo-włosy wydał w nim wszytko co miał przy sobie. Na szczęście Himury jeśli chodziło o słodycze, Murasakibara nigdy nie narzekał przy noszeniu reklamówek...
      Atsushi zdjąwszy buty bez słowa udał się w kierunku pokoju chłopaka. Przychodził tu już ponad dwa lata i doskonale wiedział gdzie ma iść.
      Rzucił się ciężko na miękkie łóżko po czym zamknął oczy. W końcu mógł pozwolić sobie na chwilę odpoczynku. No i do tego było tu tak cicho i spokojnie - żadnych głupkowatych idiotów czy drących gęby bab...
      Poczuł jak ktoś kładzie się przy nim, starając się nie narobić przy tym zbyt wiele hałasu. Nie otworzywszy oczu, ugryzł pocky, które przytknięto do jego warg. Jadł je powoli, delektując się wspaniałym jagodowym smakiem. Po chwili jednak wraz z końcówką lukrowanego paluszka, posmakował czegoś jeszcze...
       Himuro przerwał pocałunek, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu.
      - Hmm? - mruknął Murasakibara, patrząc na przyjaciela zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi.
      - Jesteś uroczy. - uśmiechnął się promiennie, po czym poczochrał fioletowe włosy. Nie wiedzieć czemu miał słabość do tych miękkich, długich, pachnących owocowym szamponem kudełków.
      - Dziwnie się zachowujesz, Muro-chin. - rzucił, dokładnie lustrując twarz rozmówcy.
      - Ach tak? - spytał tamten udając zupełną niewiedzę. Zaraz wyszczerzył niewinnie kiełki, w szerokim uśmiechu.
      Musiał być powolny... Znaczy - chciał, gdyby od razu z prędkością światła rzucił się na swojego kochanego wielkoluda, ten mógłby się speszyć czy nawet zdenerwować. Himurę najbardziej bolał fakt iż fioletowo-włosy nie  traktował go poważnie. Wszelkie zaloty i starania brał za zwykłe przejawy żartu, to też Tatsuya miał trudny orzech do zgryzienia - jak pokazać mu uczycie, by go nie zranić?
      Opuszkami palców pogładził policzek Atsushiego, który palił go spojrzeniem bystrych, purpurowych oczu. Himuro jednak skupił się na jego wargach, przywołując w myślach smak jego ust. Smakowały jagodą.
      Po dłuższej chwili wahania nachylił się lekko, ucałowawszy go delikatnie. Musiał być ostrożny, cholernie ostrożny!
      - Muro-chin?
      - Atsushi... - zaczął czarnowłosy, jednak urwał nie mogąc dobrać odpowiednich słów.Tak bardzo chciał mu powiedzieć co czuje, chciał by ten również go pokochał, a teraz gdy w końcu nadarzyła się okazja, zaniemówił!
      - Ja... Ja... Bo gdy ty... I ja... Bo my... - dukał nieskładnie, nie wiedząc co powiedzieć.
      Jednak nim zdążył znów powiedzieć coś bez sensu, zamilkł uciszony pocałunkiem. Otworzył szeroko oczy, nie mogąc uwierzyć w to co się stało. Czyżby... Czyżby jego uczucia nie były jednostronne?
      - Chcesz to ze mną zrobić, Muro-chin? - spytał, a chłopak na te słowa oblał się obfitym rumieńcem.
      Wielokrotnie wyobrażał sobie jakby to było gdyby Murasakibara odwzajemnił jego uczucie. Jak wyglądałby ich pierwszy raz, gdy ich ciała stałyby się jednością. Do tej pory to wszystko było w strefie marzeń, ale teraz...
      - Tak. - szepnął tamten, uśmiechając się leciutko - Bardzo.
      Fioletowo-włosy pogładził policzek Himury, zastanawiając się czy i reszta jego ciała była tak delikatna.         Jeszcze raz złączyli się w pocałunku, po czym w pełni oddali się rozkoszy, a ich uczucia dla obu stron stały się jasne.
      Oboje usiedli na łóżku. Choć starali się bardzo, oboje nie byli w stanie ukryć napięcia jakie wewnątrz nich zalegało. W końcu mieli to zrobić - uprawiać najprawdziwszy seks.
      Himuro ruszył się pierwszy, postanawiając ściągnąć jasną koszulkę. Zaraz potem na podłogę zsunęły się i czarne spodnie, zaś ten klęczał na pościeli w samej bieliźnie. Murasakibara patrzył na niego ze spokojną twarzą, jednak jego oczy błyszczały z podniecenia.
      - Proszę zrób coś. - szepnął Tatsuya, spuszczając wzrok - To strasznie krępujące.
      Ku jego zdziwieniu chłopakowi nie trzeba było dwa razy powtarzać. Pochylił się delikatnie, biorąc do ust jednego z sutków. Z początku pieścił go językiem, co wywoływało u Himury fale rumieńców, zaraz jednak zdecydował się najzwyczajniej w świecie go ssać.
      - Atsushi... - szepnął chłopak, czując jak fioletowe kosmyki łaskoczą jego pierś - Atsushi...
      Ten jednak nie zareagował. Sięgnął do drugiego ręką, masując go opuszkami palców. Widział jak powoli członek srebrnookiego skryty za cienkim materiałem slipek, robi się większy. Nim jednak zdołał cokolwiek zrobić, Himuro pchnął go zdecydowanie w tył przerywając wszelkie pieszczoty.
      Stanął nad nim na czworaka, patrząc w oczy ukochanemu.
      - Długo musiałeś się wstrzymywać - rzekł czule, rozpinając klamrę jego pasa - Jesteś niezaspokojony, prawda?
      Murasakibara nie odpowiedział. Oparł się dłońmi o materac, by móc patrzeć na poczynania partnera. Ten zaś zsunąwszy spodnie i bieliznę chłopaka, przeniósł wzrok na penisa unoszącego się imponująco do góry. Zgodnie z przypuszczeniami Himury był duży, nieświadomie zaczął się obawiać czy aby na  pewno się zmieści... Jednak był on częścią Atsushiego, częścią którą kochał jak wszystko pozostałe.
      Ująwszy członka w smukłe palce, przybliżył go do twarzy po czym ucałował jego czubek. Nie pozwalając partnerowi czekać ani chwili dłużej, wziął go do ust, zwilgatniając wargami całą jego powierzchnię. Wsuwał i wysuwał go na przemian, sprawiając że Murasakibarę przechodziły nieopisane fale rozkoszy. Mimo to milczał uparcie, nie chcąc wydać z siebie najmniejszego dźwięku.
      Himuro tym czasem gładził językiem jego okrągły żołądź, wkładając w to co robił całe serce. Kochał Murasakibarę do szaleństwa i chciał sprawić mu jak najwięcej rozkoszy.
      - Nie, Mura-chin ja... Ja zaraz...
      Tatsuya słysząc to nagryzł czubek penisa, czego biedny Atsushi już nie wytrzymał. Himuro odsunął się od niego, przełykając zaraz wszystko co miał w ustach.
      - M-Muro-chin, c-coś ty zrobił? - jęknął przerażony chłopak, nie mogąc uwierzyć w to co robił jego przyjaciel.
      - Przecież nic się nie stało. - uśmiechnął się tamten, wierzchem dłoni ocierając ściekającą po brodzie spermę.
      - A-a-a-ale...
      - Kocham cię przecież. - powiedział patrząc na Sakiego z taką czułością, że aż ten poczerwieniał.
      - Nie mów takich zawstydzających rzeczy, Muro-chin. - mruknął, skrywszy twarz w dłoniach.
      Himuro zaśmiał się tylko. Ujął go za nadgarstki odciągając je od twarzy, po czym położył je na swoich biodrach.
      - Zrób to, Atsushi. - polecił, na co ten po chwili wahania skinął głową.
      Zsuną białe slipki, z leżącego Tatsuyi po czym jedną rękę ułożył na jego uniesionym udzie. Wziął palec wskazujący do ust, a gdy zwilżył go wystarczająco powoli zanurzył we wnętrzu Himury.
      To było dziwne uczucie - Murasakibara czuł coś takiego po raz pierwszy, jednak powoli zaczęło do niego docierać, że podoba mu się to i nim sam do tego doszedł, zapragnął więcej. Nie czekając dołożył kolejne dwa palce, na co srebrnooki jękną donośnie. Obracał nimi w środku, masując starannie jego wnętrze, przez co ten pojękiwał co chwilę z rozkoszy.
       Podobał mu się głos czarnowłosego.
      - Muro-chin... - szepnął gdy uniósł jego nogi do góry, by mieć lepszy dostęp.
      Tatsuya zagryzł wargę gdy poczuł wilgotny czubek muskający delikatnie jego wejście. Jęknął cicho gdy ten powoli zaczął wchodzić, zmuszając okrąg mięśni do bolesnego rozciągnięcia. Mimo bólu jaki odczuwał cieszył się ogromnie, rozkosz jaka rozpływała się po jego ciele była bezcenna.
      - Atsushi... - szepnął, gdy ten wchodził w niego co raz głębiej i brutalniej - Ahh! A-Atsushi!
      Zerknął na fioletowo-włosego zaciskając z wysiłkiem zęby, by ograniczyć donośne jęknięcia, gdy jednak zobaczył twarz ukochanego - tak skupioną i szczęśliwą, postanowił uwolnić głos.
      Pokój zapełnił się pełnymi rozkoszy dźwiękami skrzypiącego łóżka i rozpalonymi oddechami obu chłopców.
      Wyszedł z niego zupełnie, pozwalając na chwile odpoczynku. Jednak jak po chwili się okazało nie był to zwykły przejaw dobroci, Muraskibara bowiem zmusił srebrnookiego do obrócenia się na brzuch. Himuro klękną na pościeli, oparłszy się dłońmi o dygoczący materac.
      - Ah! - krzyknął gdy ten z siłą wsadził nabrzmiałego penisa do jego wnętrza.
      - M-Muro-chin, ja nie mogę prze...
      - Nie przestawaj! - jęknął przeciągle Tatsuya, czując ze zaraz dojdzie.
      Fioletowo-włosy usłuchał bez żadnych sprzeciwów. Wiedział iż sam jest u kresu wytrzymałości, a głos Himury jedynie zachęcał.Zacisnął silnie palce na jego biodrach, wchodząc najgłębiej jak tylko mógł.
      Tatsuya zawył z bólu i rozkoszy, doprowadzających do szaleństwa. Poczuł jak uwalnia się z niego biała maź, brudząc obficie pościel i własną pierś.
      - Muro-chin - stęknął chłopak, jedną dłoń wkładając pod brzuch chłopaka. Ujął mokrego członka, masując opuszkami jego czubek.
      - At-sush...Ah! - wyjęczał między jednym, a drugim pchnięciem ze łzami w oczach.
      Jednak dla Murasakibary było jeszcze za mało, chciał osiągnąć pełnię zadowolenia. Nachywil się nie przerywając wykonywanych dotąd czynności, po czym pocałował czule kark chłopaka. Tatsuya wił się pod nim z czystej przyjemnościowi rozlewającej się po jego ciele mimo, że doszedł przed kilkoma minutami.
      - Muro-chin!
      Srebrnooki westchnął głośno gdy poczuł jak od środka zapełniła go nagle ciepła ciecz. Murasakibara doszedł zaciskając kurczowo zęby. Dyszeli oboje - ciężko lecz z zadowoleniem.
      Fioletowo-włosy opadł na posłanie - był iście wyczerpany, bardziej niż po treningach, na których zazwyczaj zbytnio się nie przemęczał. Mimo to był szczęśliwy.
      - Atsushi - szepnął Himuro, kładąc się obok niego. Przylgnął do ukochanego, obdarzając go najpiękniejszym uśmiechem jaki kiedykolwiek pojawił się na jego ustach. W końcu czuł się spełniony - Murasakibara znał jego uczucia i najwidoczniej je odwzajemniał... No i oczywiście w końcu "to" zrobili. - Dobrze się czułeś?
      - Nie pytaj mnie o takie rzeczy. - mruknął tamten, skrywając fiołkowe tęczówki pod powiekami.
      - Nic nie poradzę, że tak cię kocham. - rzucił Tasuya, szczerząc białe kiełki.
      Nachylił się ostrożnie ucałowawszy leżącego chłopaka w czoło. Cofnął się jednak, gdy do jego uszu dobiegło cichutkie chrapanie. Nie mogąc wytrzymać, zaśmiał się najciszej jak tylko potrafił, po czym jeszcze raz spojrzał czuło na ukochanego.
      - Jesteś na prawdę uroczy. - szepnął, nakrywając go troskliwie. Po chwili namysłu wślizgnął się pod kołdrę, po czym wtuliwszy w śpiącego sam zamknął oczy.
      - Oyasumi, Mukkun.